Wygląda zatem na to, że uraniczna rewolucja, którą zapowiada po raz kolejny Uran w Byku, znów nieźle namiesza w polskiej duszy. Kluczem do niej będzie odejście Jarosława Kaczyńskiego, którego problemy zdrowotne są dalece poważniejsze, niż uraz kolana (na który zapewne Kaczyński cierpi również). Kaczyński w niezwykły sposób skupił wszystkie toksyczne mity polskiej historii wyciągając z dna piekieł wszystkie najgorsze emocje, które drzemią w naszym narodzie i uczynił z nich polityczny, niezwykle skuteczny oręż. Jak świat szeroki, tak zawsze znajdywali się racy, którzy potrafili skutecznie wykorzystać frustracje, lęki, traumy tkwiące w ludziach, by zdobyć władzę. Kaczyński zatem nie robi nic innego, niż to, co zalecał Machiavelli w swym dziele „Książę” – pierwszym podręczniku dla demagogów, populistów i dyktatorów. Kaczyński jednak nie jest wyłącznie sprytnym autokratą, który na zimno i cynicznie bawi się władzą dla władzy, tak jak to czyni Erdogan, Putin i Orban. Kaczyński ma „misję”, dlatego często się odwołuje do mitu Piłsudskiego, a analitycy często go do Naczelnika porównują. Kaczyński uruchamiając piekielną machinę parszywych, podłych, toksycznych emocji, w celu realizacji rewolucji politycznej, jaką sobie wymarzył, nieświadomie dokonał swoistego procesu psychoterapeutycznego, w którym miliony zawistnych, sfrustrowanych, zgorzkniałych, cierpiących ludzi – potomków naszego toksycznego procesu narodowego pan-niewolnik – poczuło, że mają prawo i przyzwolenie na to, by wyrazić swoje negatywne emocje i żale. Jednak Kaczyński uosabiając tę rewolucję, skupiając w swojej osobie cały klucz i mit do przeprowadzanej rewolucji, staje się historycznym symbolem. Wraz z jego odejściem, legnie w gruzach cały system, cała ideologia, cały mit. Runie z kilku powodów. Pierwszy – czysto polityczny. Po odejściu Kaczyńskiego obóz „dobrej zmiany” skoczy sobie do gardeł, gdyż nie ma nikogo, kto w sposób autorytatywny byłby w stanie przejąć schedę po „Naczelniku”, więc w parę miesięcy nasza narodowa prawica rozleci się na kilka zaciekle walczących ze sobą obozów. Drugi powód – Kaczyński niczym Mefistofeles z dramatu Goethego – chcąc, nie chcąc, staje się narzędziem procesu terapeutycznego polskiej duszy. Elementem tegoż procesu była konieczność uwolnienia toksycznych emocji, więc je widzimy na marszach narodowców, w chęci odwetu wobec elit, a także w pazerności sfrustrowanych, głodnych władzy, przywilejów i uznania działaczy obozu władzy. Trzeci zaś powód jest kluczowy i najważniejszy. Jest to powód astrologiczny. Uran wędrując przez MC i Słońce horoskopu chrztu niejako wymusza na nas „przepracowanie” starych traum. Elementem przepracowania jest: 1 – uwolnienie traum, 2 – odreagowanie, 3 – integracja. Trzecim etapem jest po prostu definitywne zakopanie naszych chorych mitów, które ciągniemy od wieków – mesjanizmu, narcystycznego samouwielbienia połączonego z ogromnymi kompleksami, poczucia wyższości nad innymi nacjami, sarmackiej wizji arkadii, jaką niby miały być nasze wschodnie kresy, syndromu ofiary, prześladowania, zdrady. Uraniczna zmiana zmiecie nie tylko piewców tych mitów – nacjonalistyczną prawicę, ale też potęgę Kościoła Katolickiego, który zaciekle chce utrwalać te mity, gdyż dzięki temu dzierży władzę. Odejście – nieodległe – Jarosława Kaczyńskiego będzie zatem, niczym odejście Piłsudskiego – końcem pewnej epoki, procesów społecznych, będzie pewnego rodzaju końcem historii. Nim jednak to „uzdrowienie” się w pełni dokona, może jeszcze w Polsce wydarzyć się wiele strasznych i ponurych rzeczy, jak np. dalsza radykalizacja narodowej prawicy i dojście jej do władzy, choć mimo wszystko nie sądzę, by faszyzujący nacjonaliści przejęli w Polsce rząd dusz.